poniedziałek, 28 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 32 Jakiś chłopak wyskoczył z okna

*** NASTAZJA ***
Następnego dnia rano normalnie razem z Carlie poszłyśmy do szkoły. Na parkingu przed szkołą było ogromne zbiegowisko ludzi, których pilnowała policja. Przez moją głowę przeleciało tysiąc myśli. Coś się stało. To wiedziałam napewno. Zaczęłam biec ludzkim tempem, a kiedy dotarłam do grupki ludzi, która stała nieopodal miejsca zdarzenia zobaczyłam czarny worek. Ktoś w nim leżał. Zaczęłam biec szybciej modląc się w duchu, żeby to nie był Nathaniel. Ktoś powiedział: biedny chłopak, taki młody a tak skończył. Wpatrywałam się w czarny worek, ale nic nie widziałam. Podbiegłam do policjanta.
- Dzień dobry. Mógłby mi pan powiedzieć co się stało?- spytałam ledwo łapiąc oddech.
- Dzień dobry. Jakiś chłopak wyskoczył z okna. Podobno dzień wcześniej pokłócił się z dziewczyną.- odparł policjant patrząc na mnie uważnie. Zrobiłam się blada i spytałam:
- A jak się nazywał?
- Tego nie wiem. Mogę pokazać Ci ciało, o ile nie będzie to dla Ciebie zbyt dużym szokiem.- wtedy podbiegła do mnie Carlie i krzyknęła:
- Nasti! To nie Nate! On stoi tam! Przy volvo ze swoją rodziną!- spojrzałam na nią jak na psychicznie chorą ale popatrzyłam w kierunku, który wskazywała. Nathaniel stał między Bellą, a Edwardem i wpatrywał się we mnie. W moich zalśniła łza i zaczęłam biec do mojego chłopaka. Wpadłam w jego ramiona i zaczęłam szlochać. Nathaniel popatrzył na mnie i mocno mnie do siebie przytulił szepcząc przeprosiny. Nie słuchałam go. Pocałowałam go i powiedziałam:
- Ty żyjesz. Tak się cieszę. Tak się martwiłam. Nie kłóćmy się więcej Nate. Proszę...- przerwał mi całując mnie namiętnie i przytulając do siebie. Spojrzałam na niego, a on wyszeptał:
- Kocham Cię Nasti. Jeśli chcesz będziemy mieli gromadkę dzieci, ale najpierw skończymy szkołę. Dobrze?- pokiwałam głową i powiedziałam:
- Ja też Cię kocham Nate.- pokiwał głową i przytulał mnie do siebie. Od tej chwili między mną a Nate'em miało być już wszystko dobrze. Bardzo mnie to cieszyło, bo nie lubiłam się z nim kłócić. Żal było mi Tylera Crawford'a, bo to jego ciało spoczywało w czarnym worku. Mandy, dziewczyna Tylera też wydawała się być skłonną do samobójstwa po śmierci swojego chłopaka. Byłam szczęśliwa, bo mój chłopak i moja miłość były bezpieczne.

-------------------------------------
Jest rodział moi kochani! Z samego rana :D napisany z pomysłu z wczoraj, pomysł to może wydawać się wam dziwne, ale przyszedł do mnie we śnie. Opisałam wam w sumie cały sen :D mam nadzieję że się spodoba :D miłego czytania! :)

niedziela, 27 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 31 Kłótnia

*** NASTAZJA ***
Kiedy Bella powiedziała, że jest w ciąży zapragnęłam też mieć takie maleństwo do kochania. Postanowiłam porozmawiać o tym z Nathanielem, ale nie wiedziałam, że tak zareaguje. Nigdy nie podejrzewałabym, że wywiąże się z tego taka kłótnia.
- Nate, możemy porozmawiać?- spytałam wchodząc do jego pokoju. Odwrócił się do mnie i powiedział:
- Jasne. Coś się stało maleńka?- klepnęłam go w ramię i usiadłam mu na kolanach.
- Nie. Chciałam pogadać o naszej przyszłości. O rodzinie... O dzieciach.
- O jakich dzieciach Nasti? Nie zamierzam Cię narażać kochana na niebezpieczeństwo jakim jest poród. Nie chcę Cię stracić. Kumasz? Nie będziemy mieli dzieci.- odpowiedział ze złością. Spojrzałam na niego urażona i wybiegłam z pokoju krzycząc:
- Nienawidzę Cię Nate! Nienawidzę Cię.- wybiegłam z wampirzą prędkością i pognałam do swojego domu. Zabarykadowałam się w pokoju i z nikim nie rozmawiałam. Wieczorem nocowała u mnie Carlie, moja przyjaciółka. Opowiedziałam jej o rozmowie z Nate'em i poszłyśmy spać. To co stało się rano naprawdę zmieniło wszystko.

-------------------------------------
Wracam z rozdziałem po świętach :) mam nadzieję że wam się spodoba moi kochani! Do napisania!!

czwartek, 17 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 30 Kochani, musimy wam coś powiedzieć...

*** BELLA ***
Od dłuższego już czasu męczyły mnie mdłości, migreny i ogólne osłabienie, co wampirom się nie zdaża (no chyba, że Alice, ale to inna sprawa). Edward wszedł do toalety i zerknął na mnie pytającym wzrokiem. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się niepewnie. Wiedziałam już co się święci. Byłam po raz drugi w ciąży. Podniosłam się z klęczek i podeszłam do Edwarda kładąc mu dłonie na ramionach i mówiąc:
- Edwardzie, jestem w ciąży. Będziemy mieli drugie dziecko.
- Tak się cieszę Bello! Moja najdroższa! Powiem Alice żeby znalazła dla nas jakiś domek. Dobrze, że Nathaniel jest już duży.- odparł mój mąż z uśmiechem. Wtuliłam się w niego i szepnęłam:
- Edwardzie, a co ze szkołą?
- Nie przejmuj się tym teraz kochanie. Wyprowadzimy się.- odparł Edward z uśmiechem.
- Nie! Nie możemy!- wykrzyknęłam.
- Dlaczego?
- Nathaniel i Nastazja. Są parą. Nie możemy ich zostawić.
- Masz rację. No to zostaniemy. Carlisle załatwi coś w stylu zwolniena lekarskiego. Nie przejmuj się. Chodź, pójdziemy powiedzieć reszcie.- kiwnęłam głową i poszłam razem z moim mężem do salonu. Cullenowie i Nastazja siedzieli na kanapach w salonie i zawzięcie o czymś dyskutowali. Miałam tylko nadzieję, że to co planowali, nie miało związku ani ze mną, ani z Edwardem. Weszliśmy do salonu i momentalnie oczy wszystkich zwróciły się na nas. Uśmiechnęłam się niepewnie i powiedziałam:
- Alice, niezależnie od tego co kombinujesz, to będzie musiało poczekać.- chochlica przygasła.
- Coś się stało mamo?- spytał Nathaniel bawiąc się kosmykiem włosów Nastazji i uważnie na mnie patrząc próbując wyczytać cokolwiek z mojej twarzy. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Kochani, musimy wam coś powiedzieć.- Alice spojrzała na mnie zdenerwowana i zaciekawiona. Z jej wizji nic nie dało się wyczytać. Byłam zadowolona ze swojej tarczy. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- Nate, będziesz miał rodzeństwo. Jestem w ciąży po raz drugi. Będziemy mieli z Edwardem drugie dziecko.- w moim głosie pobrzmiewała duma. Wtuliłam się w wampira stojącego za mną, a on objął mnie i pogłaskał po moim płaskim jeszcze brzuchu. W salonie wybuchły radosne okrzyki. Dla Alice narodziny dziecka to tylko kolejna okazja do zakupów i to ją w tym wszystkim cieszyło najbardziej. Chochlik spojrzał na mnie błagalnie swoimi miodowymi oczami, ale ja stanowczo pokręciłam głową i odwróciłam się na pięcie, po czym weszłam na piętro domu i zniknęłam w sypialni mojej i Edwarda. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zasnęłam. Jako wampir nie potrzebowałam snu, ale na czas ciąży stawałam się przecież człowiekiem i musiałam spać, jeść, pić i korzystać z toalety. Przez dziewięć miesięcy znowu byłam człowiekiem.

-------------------------------------
Witajcie kochane moje! Oddaje wam kolejny rozdzial! Mam nadzieje ze sie spodoba :) milego czytania zmierzcholicy i zmierzcholiczki :)

poniedziałek, 14 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 29 Cooperowie

*** NATHANIEL ***
Byłem przekonany, że razem z Nasti stworzymy idealną parę. Kiedy parę dni później wszyscy wróciliśmy do szkoły, Nastazja podbiegła do mnie i wtulając się we mnie powiedziała:
- Cześć. Tęskniłam.- uśmiechnąłem się całując ją we włosy.
- Ja też tęskniłem. Chodźmy już do szkoły moja kochana.- objąłem ją ramieniem i poszedłem wymijając rodzinę. Szliśmy w milczeniu. Nastazję coś dręczyło i dobrze o tym wiedziałem, ale postanowiłem czekać, aż sama powie mi o co chodzi. Doczekałem się, kiedy znaleźliśmy się w pobliżu sali, w której mieliśmy zajęcia.
- Nate...
- Tak kruszynko?- spytałem czule.
- Moi rodzice, chcą Cię bliżej poznać...
- Tak?
- Czy mógłbyś przyjść dzisiaj do nas na kolację?- spytała. Spojrzałem na moją dziewczynę i uśmiechając się do niej powiedziałem:
- Twe życzenie jest dla mnie rozkazem o Pani mego serca.- roześmiała się i pacnęła mnie lekko w ramię. Złapałem ją i przyciągnąłem do siebie. Nie pocałowałem jej, bo usłyszałem głos nauczyciela:
- Panie Cullen, Panno Cooper, zapraszam do sali.
- Oczywiście Panie Mellark.- uśmiechnąłem się do niego i poszedłem do sali obejmując Nasti. Po lekcjach wróciłem z rodzicami do domu i opowiedziałem im o kolacji u Cooperów. Edward stwierdził, że mnie podwiezie, więc na chwilę przed kolacją byłem już pod domem Nastazji. Wszedłem na ganek i zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi Nastazja, objęła mnie na przywitanie i uśmiechnęła się. Odwzajemniłem uśmiech i lekko zdenerwowany wszedłem do salonu.
- Dzień dobry. Jestem Nathaniel Cullen.- powiedziałem cicho.
- Witamy w naszych skromnych progach.- odezwała się matka Nasti- Natalie.
- A więc to Ty jesteś chłopakiem naszej córki.- powiedział jej ojciec podchodząc do mnie i ujmując moją dłoń w geście przywitania. Kiwnąłem głową i zdenerwowany uśmechnąłem się. Wampirzyca zaprosiła nas do stołu. Przy kolacji Cooperowie pytali mnie prawie o wszystko. Nie zapytali tylko o moich rodziców, których doskonale znali. Nie było wcale, aż tak źle jak się spodziewałem. Cooperowie to sympatyczna rodzina. Około 22 pożegnałem się i wróciłem do domu.

-------------------------------------
Witajcie kochani! Oto ja :D wróciłam do was z nowym rozdziałem :D tak, wiem, że ten rozdział jest do d**y ale niestety był pisany na szybko w szkole i w sumie nadal go piszę w szkole :) serdecznie wam dziękuję moi kochani za ponad 450 wyświetleń. Cieszę się bardzo, że moja praca nie idzie na marne i ktoś to czyta. Cieszę się też, że podoba wam się moja twórczość :) jest mi z tego powodu bardzo miło :) postaram się dodawać rozdziały częściej i przede wszystkim postaram się, żeby były dłuższe. No to by było na tyle :) miłego czytania i proszę komentujcie :) to naprawdę motywuje! :)

niedziela, 6 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 28 Nathaniel pomóż mi

*** NATHANIEL ***
Przez tydzień zaprzyjaźniłem się z ludźmi ze szkoły. Dość często byłem w szkole sam, bo więcej tu dni słonecznych niż deszczowych i moja kochana rodzinka nie mogła pokazywać się ludziom. Byłem z tego trochę zadowolony, bo mogłem bardziej zbliżyć się do Nastazji. Dzisiaj postanowiłem zaprosić ją na obiad. Podszedłem do niej i powiedziałem:
- Cześć.
- Cześć. Co u Ciebie?- spytała uśmiechając się do mnie.
- Nic ciekawego. Chciałem Cię o coś spytać.
- Coś się stało?
- Nie, spokojnie Nasti. Wszystko jest w porządku.- uśmiechnąłem się i miałem już powiedzieć jej o obiedzie, ale podszedł do nas Matt i zaczął szarpać Nasti. Stałem zdezorientowany jak kołek i patrzyłem. Ruszyłem się dopiero jak Matt pakował dziewczynę do swojego samochodu, a ona spojrzała na mnie i krzyknęła:
- Nathaniel, pomóż mi!- podbiegłem do niej i szybko uwolniłem ją od tego psychopaty. Nasti przytuliła się do mnie i szepnęła:
- Zabierz mnie stąd.- objąłem ją i poprowadziłem w stronę swojego samochodu. Posadziłem ją na miejscu pasażera i sam wsiadłem za kierownicę. Uruchomiłem silnik i ruszyłem. Dziewczyna dotknęła mojej ręki i spytała:
- Dokąd jedziemy?
- Do mnie. Porozmawiamy na spokojnie, a ten imbecyl więcej się do Ciebie nie zbliży. Obiecuję.- powiedziałem patrząc jej w oczy i ściskając delikatnie jej dłoń. Kiwnęła głową i już się nie odezwała. Zaparkowałem pod domem w myślach przekazując wszystko ojcu i matce. Chwyciłem dłoń Nasti i weszliśmy do domu.
- Dzień dobry.- powiedziała Nasti, a Bella podeszła do niej i ściskając się z nią powiedziała:
- Już wszystko wiemy. On więcej się do Ciebie nie zbliży. Obiecuję.- byłem wdzięczny matce za to, że powiedziała dziewczynie to, co akurat chciałaby usłyszeć.
- Dziękuję.-szepnęła i wtuliła się we mnie. Zaprowadziłem ją do mojego pokoju i powiedziałem:
- Teraz nie masz wyjścia i musisz zostać na obiedzie.
- Wiem. A o co chciałeś mnie spytać na parkingu?
- O obiad. Chciałem Cię zaprosić do nas na obiad, ale nie musiałem w sumie.- uśmiechnąłem się przytulając ją.
- Nate, mogę mieć do Ciebie prośbę?- spytała.
- Co tylko zechcesz.- uśmiechnąłem się.
- Pocałuj mnie.- powiedziała patrząc mi w oczy. Zdziwiłem się i zapytałem:
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Nate, pocałuj mnie.- zbliżyłem się do niej i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Odsunąłem się od niej i uśmiechając się powiedziałem:
- Muszę Ci coś powiedzieć.
- Co takiego?- spytała zdezorientowana.
- Ja... Ja... Ja się... Ja Cię kocham Nastazjo.- wydusiłem z siebie.
- Naprawdę?- spytała niedowierzając. Kiwnąłem twierdząco głową. Dziewczyna przytuliła się do mnie i powiedziała:
- Ja też Cię kocham.- uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją. Przerwała nam Esme krzycząc:
- Dzieciaki! Obiad!
- Już idziemy!- odkrzyknąłem i zeszliśmy razem do kuchni.

-------------------------------------
Proszę bardzo :) jest kolejny rozdział :) miłlego czytania :)

sobota, 5 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 27 Szkoła

*** BELLA ***
Nathaniel chodził struty cały czas, odkąd tylko tutaj przyjechaliśmy. Ukrywał swoje myśli przed nami i szybciej niż zwykle poszedł spać. Następnego dnia rano zrobiłam mu śniadanie i krzyknęłam:
- Nathan! Śniadanie!
- Już idę!- krzyknął chłopak i zmaterializował się obok mnie.
- Dzień dobry mamo.- uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Odwzajemniłam uśmiech i powiedziałam:
- Streszczaj się młody, bo zaraz wychodzimy.- Nathan pokiwał głową i jadł. Wyszłam z kuchni i poszłam po torbę z książkami.
- Bella! Czekamy tylko na Ciebie!- krzyknął Edward z samochodu. Wyszłam z domu zamykając drzwi i wsiadłam do auta.
*** NATHANIEL ***
Pojechaliśmy do szkoły. Budynek jak budynek. Wiedziałem, że napewno nie spotkam tutaj Nastazji... Przynajmniej tak mi się wydawało, bo gdy wszedłem do klasy i podałem nauczycielowi kartkę do podpisania zobaczyłem ją. Siedziała w ostatniej ławce pod oknem. Obok niej było jedyne wolne miejsce w całej klasie. Myślała nad czymś i wpatrywała się w okno.
- No cóż, witamy w Vancouver panie Cullen. Zajmie pan miejsce obok panny Cooper. Proszę usiąść.- powiedział nauczyciel, a Nastazja spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Usiadłem obok niej i powiedziałem:
- Cześć. Nie spodziewałem się zobaczyć Cię tutaj.
- Mieszkamy z rodzicami w Vancouver. A Ty, co tu robisz?- spytała.
- Wczoraj się tutaj przeprowadziliśmy.- wyjaśniłem jej.
- To znaczy, że Bella, Edward, Alice, Rosalie, Emmett i Jasper też chodzą do szkoły?
- Tak. Są co prawda w wyższych klasach, ale mówili, że będą mieli na mnie oko.- zaśmiała się i powiedziała:
- Jak chcesz możecie ze mną usiąść na lunchu.- pokiwałem głową. Do końca lekcji zostało parę minut, które przemilczeliśmy. Wyszliśmy razem z klasy i skierowaliśmy się w stronę stołówki.
- Ooo, Nasti znalazła sobie chłopaka.- prychnął jakiś chłopak.
- Daj spokój Matt. Między Tobą, a mną wszystko już skończone, więc na szczęście nie muszę Ci się tłumaczyć ze swoich znajomości.- uśmiechnęła się słodko i ominęła go. Weszliśmy do stołówki i usiedliśmy z moją rodziną.
- Jak lekcje?- spytała moja mama uśmiechając się do mnie. Zastanawiałem się czy wiedziała, że Nastazja tu mieszka.
- Całkiem dobrze. Nie uwierzycie, Nastazja mieszka niedaleko nas.- powiedziałem.
- Może wpadłabyś kiedyś na obiad Nastazjo?- spytała mama słodko. Rzuciłem jej zabójcze spojrzenie, ale nic sobie z tego nie robiła.
- Bardzo chętnie pani...- zawahała się Nastazja patrząc na moją matkę.
- Swan. Ale mów mi Bella, a przynajmniej w szkole.- mrugnęła do niej moja mama. Dziewczyna uśmiechnęła się i pokiwała głową. Poszliśmy na lekcje.
*** BELLA ***
Po skończonych lekcjach pojechaliśmy do domu i wszyscy poszliśmy do swoich pokoi. Byłam pewna, że Nathaniel zbliży się do Nastazji i będą wspaniałą parą. Specjalnie przeprowadziliśmy się właśnie do Vancouver. Chciałam, żeby mój syn miał jakąś przyszłość, a z tą dziewczyną, mógł stworzyć trwały związek. Przy niej był szczęśliwy. Z nimi było tak samo jak ze mną i Edwardem. Małymi kroczkami dojdą do celu. Moje rozmyślania przerwał mi mój mąż, który akurat wszedł do pokoju. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Możemy zacząć działać, jeśli chcesz.- powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Jak działać? Jak chcesz zeswatać Nastazję i Nathaniela?- spytałam, a Edward pokręcił głową i powiedział:
- Bello, ja nie mówię o tym...
- A o czym?- zdziwiłam się.
- O naszym drugim dziecku.- uśmiechnął się i zaczął mnie całować. Roześmiałam się, ale odwzajemniałam jego pocałunki.

-------------------------------------
Jest rozdzialik :) miłego czytania :)

czwartek, 26 listopada 2015

ROZDZIAŁ 26 Vancouver

*** BELLA ***
Przeprowadzamy się. Nareszcie. Za parę godzin będziemy już w Vancouver, naszym nowym mieście i domu. Nathaniel jest tym wszystkim przerażony. Myśli, że już nigdy nie zobaczy Nastazji. Mój malutki synek przeżywa swoją pierwszą miłość. Nie byłam na to gotowa.
Nie myśl o tym Bello. Przejdzie mu. Usłyszałam w głowie głos Edwarda. Uśmiechnęłam się do wampira i doznałam wizji.
Nathaniel i Nastazja. Siedzą razem w naszym domu w Vancouver. Oglądają telewizję i spoglądają na schody. Schodzi z nich dziewczynka. Ma brązowe włosy, oczy w kolorze mlecznej czekolady i uśmiech Anioła. Patrzy na dwie hybrydy z uśmiechem, a za nią schodzi Edward. Chwyta ją w ramiona i wychodzi do ogrodu. Zwraca się do niej czule i czeka. Po chwili zjawiam się ja i całuję dziewczynkę w czółko. Biorę ją na ręce i mówię: "Renesmeè mamusi kruszynko, chodź, pojedziemy na zakupy" dziecko się uśmiecha i przykłada mi rączkę do policzka pokazując mi wszystkie nasze wspólne chwile. Od momentu jej narodzin aż do teraz. Pokazuje mi też urywek przyszłości i mówi: "kiedyś ja też będę mamą". Wizja się kończy a ja patrzę na Edwarda i mówię:
- Będziemy mieli drugie dziecko.
- Wiem. Już to postanowiłem.- odpowiada mi miedzianowłosy i uśmiecha się do mnie. Akurat dojeżdżamy na miejsce. Dom jest właściwie taki sam jak w Forks. Wysiadamy z samochodów i biegniemy do naszego nowego domu. Alice wpada jako pierwsza i mòwi:
- Bella! Trzeba jechać na zakupy! Za mało mebli tutaj!
- Alice, uspokój się. Będziemy mieli czas na umeblowanie tego domu.- powiedziałam spokojnie i podeszłam do Nathana mówiąc:
- Co Cię martwi kochanie?
- Nic mamo.- odpowiada mój syn i odwraca głowę. Kłamie i to widzę, ale odpuszczam i mówię:
- Od jutra chodzimy do szkoły. Będziesz udawał syna Carlisle'a i Esme. Będziesz bratem bliźniakiem Edwarda. Do mnie i do ojca będziesz się zwracać po imieniu, dobrze?
- Tak. Jak długo tu zamieszkamy?
- Około 5-6 lat. Chodź, rozpakujemy Cię i sprawdzimy jak wygląda Twój pokój.- powiedziałam i pociągnęłam chłopaka na gòrę.

środa, 25 listopada 2015

ROZDZIAŁ 25 Selena

*** BELLA ***
Bezpośrednio po spotkaniu z Volturi wampiry opuszczały nasz dom. W końcu zostaliśmy tylko my, rodzina z Denali i rodzina Cooperów. Widziałam jak Nathaniel patrzy na Nastazję i jak ona na niego. To był początek czegoś nowego. Denalczycy wkrótce też opuścili nasz dom. Nathan zniknął gdzieś z Nasti i byłam pewna, że rozmawiają gdzieś w cichym miejscu. Siedziałam w salonie i uśmiechałam się. Żyjemy. Żyjemy. Żyjemy. Aro nam odpuścił. To było niesamowite. Po kilku godzinach do domu wrócił Nathaniel z Nastazją, szli blisko siebie, choć nie dotykali się. Naszła mnie wizja w tej samej chwili, kiedy spojrzałam na Alice.
Nathaniel i Nastazja. Razem. Idą brzegiem morza. Potem całują się. Nathaniel kładzie dłoń na brzuchu Nastazji i uśmiecha się do niej czule. Wizja się kończy. Spoglądam na tych dwoje i uśmiecham się. Czyli jednak to coś głębszego. Cudownie. Cooperowie wstają. Żegnają się z nami i wychodzą. Nathaniel znika w swoim pokoju. Ciszę przerywa dzwonek mojej komórki. Patrzę na wyświetlacz: Selena. Odbieram i mówię:
- Halo?
- Halo? Issa? To ja Sel.
- Cześć.- odpowiadam smutnym głosem.
- Czy coś się stało?- spytała zmartwiona. Udałam, że płaczę i powiedziałam:
- Straciłam dziecko. Poroniłam. I jestem chora. Zostało mi parę tygodni.- wyszeptałam. Źle się czułam z kłamstwem, ale musiałam to zrobić. Dla naszego dobra. Dla jej dobra. Musiałam zerwać z nią wszelkie kontakty. Szlochałam cicho a Selena powiedziała:
- Bardzo mi przykro. To... To żegnaj Bello.
- Żegnaj.- wyszeptałam i rozłączyłam się. Jutro się wyprowadzamy. Będzie dobrze.

-------------------------------------
Jest rozdzial :) milego czytania :)

wtorek, 24 listopada 2015

ROZDZIAŁ 24 "Bitwa"

*** BELLA ***
Nadszedł ten dzień. Nathaniel był niespokojny. Dzisiaj cała nasza rodzina ma zginąć. Volturi przybywają na egzekucję. Staliśmy na polanie i czekaliśmy. Wszystkich osłaniała moja tarcza. Byłam z siebie dumna. W końcu nadeszli. Trzech przywódców na czele, a za nimi cały dwór Volterry i Tanya. Spojrzała na nas przepraszająco i spuściła głowę. Aro uśmiechnął się i powiedział:
- Carlisle, przyjacielu! Jeśli nie zrobiłeś nic złego, dlaczego otaczasz się tyloma wampirami?
- Ty, mój drogi Aro także przybyłeś w otoczeniu dużej grupy wampirów. Co Cię sprowadza?- odpowiedział Carlisle tym samym wyniosłym tonem. Przywódca Volturi spojrzał po twarzach zebranych i zatrzymał się na mnie, Edwardzie i Nathanielu. Zamarłam. - Drogi Edwardzie, właściwie to przybyłem tutaj w sprawie Twojej i Twojej jak sądzę partnerki.- wskazał na mnie Aro i kontynuował- Powód, dla którego się tutaj znalazłem jest prosty. Złamaliście nasze prawo.
- Nikt nie złamał prawa.- odparł Edward tuląc mnie i Nathaniela do siebie.
- Mam inne zdanie na ten temat.- warknął wampir.
- Aro, nikt nie złamał prawa. Powtarzam Ci to.- rzekł spokojnie Edward.
- Po pierwsze tworzysz nowe wampiry. Przykładem tego jest Twoja partnerka. Po drugie stworzyłeś nieśmiertelne dziecko.- spojrzał z nienawiścią na nas.
- Bella była bardzo poturbowana po pewnym wypadku. Przemieniłem ją, bo ją kocham. Nie stworzyłem nigdy nieśmiertelnego dziecka. Spłodziłem za to syna. Tak Aro, syna. Spłodziłem go razem z moją żoną Bellą.- powiedział spokojnie mój mąż.
- Edwardzie, pleciesz głupstwa. Wampiry mój drogi nie mogą mieć dzieci.- stwierdził czerwonooki.
- Mylisz się mój drogi Aro. Mam dwa żywe dowody na to, że wampiry mogą mieć dzieci. Pierwszy przypadek: wampirzyca ma bardzo rzadki dar: dar zdolności do zachodzenia w ciążę. Drugi przypadek: wampir sypiający z ludzką kobietą. W obu przypadkach powstaje półwampir, półczłowiek. Mam oba te przypadki w swoich szeregach. Zechcesz nas wysłuchać?
- Dobrze. Byle szybko. Volterra na nas czeka.- odrzekł Aro. Edward chwycił mnie za rękę i pociągnął ku Aro. Razem z nami szedł Nathaniel. - Aro, poznaj proszę moją małżonkę: Bella Cullen. Oraz mojego syna: Nathaniel Cullen.- przedstawił nas Edward. Aro szeroko otworzył oczy widząc podobieństwo pomiędzy mną, Edwardem a naszym dzieckiem. Zapiszczał, kiedy usłyszał serce Nathaniela. Nasz syn wyglądał na 17-latka tak jak Nastazja. Aro spojrzał na nas i zwracając się do mnie powiedział:
- Czy to Ty jesteś tą uzdolnioną wampirzycą i jednocześnie matką tego chłopca?
- Tak, Aro. Mamy też drugi przypadek. Pozwolisz, że Ci go przedstawimy?- spytałam. Wampir skinął głową. Odwróciłam się i przywołałam skinieniem głowy Natalie, Christophera i Nastazję. Podeszli szybko. Aro spojrzał na nich unosząc brew.
- Aro, to drugi przypadek, wampir współżył z ludzką kobietą, po czym przemienił ją w wampira. Oto Christopher, Natalie i Nastazja Cooper. Nastazja jest półwampirzycą. Ma 15 lat. To oznacza, że ta rasa jest bezpieczna dla naszej.- powiedziałam z dumą.
- Masz rację Bello.- powiedział i odwrócił się do ludu mówiąc:
- Moi drodzy! Nie zaszło tutaj przestępstwo. A jeśli nie zaszło, należy odejść stąd i zostawić te wampiry i hybrydy w spokoju. Informatorko. Ty postąpiłaś słusznie donosząc o przestępstwie, ale do niego nie doszło. Możesz odejść do swojej rodziny, lub wrócić z nami do Volterry. Co wybierasz?- zwrócił się do Tanyi.
- Pozwolisz Aro, że wrócę do rodziny. Dziękuję za łaskawość.- odparła Tanya kłaniając się lekko i oddalając w stronę naszej rodziny. Aro skinął głową i powiedział:
- Do zobaczenia moi przyjaciele!- po czym odwrócił się i wrócił do swojego zamku. Kiedy zniknęli odetchnęłam z ulgą i przytuliłam do siebie Nathaniela, który odepchnął mnie i uśmiechnął się do Nastazji. Wróciliśmy do domu.

-------------------------------------
Jest kolejny rozdział dla was! :D. Milego czytania :)

ROZDZIAŁ 23 Świadkowie

*** BELLA ***
Po wyjeździe Cullenów czułam pustkę i żal. Byłam prawie pewna, że za 2 tygodnie nasza rodzina zginie. Nathaniel spał słodko w swoim pokoju, a ja próbowałam coś zobaczyć w wizjach. Wiedziałam, że i tak nic nie zobaczę, ale mimo to próbowałam. Siedziałam z Edwardem w salonie, kiedy nagle usłyszeliśmy odgłos wampirzych kroków. Gwałtownie wstałam, a mój ukochany podszedł do drzwi. W drzwiach stali nasi krewni z Denali. Byli wszyscy poza Tanyą. Wiedziałam już, że to ona na nas doniosła. Eleazar podszedł do mnie i powiedział:
- Witaj Bello. Tak mi przykro z powodu tego, co zrobiła Tanya. Niestety nic nie mogliśmy w tej sprawie zrobić.
- To nie wasza wina Eleazarze. Tanya od początku mnie nie lubiła. Tego nie dało się nie zauważyć. Czy chcecie poznać naszego synka?- spytałam uśmiechając się na myśl o rozkosznym malcu, który spał na górze.
- Oczywiście.- odpowiedziała Carmen przytulając mnie. Wybiegłam z salonu i już po chwili spowrotem w nim byłam z Nathanielem na rękach. Denalki nie mogły się nadziwić jego urodzie i bez trudu uwierzyły, że jest on półwampirem a pół człowiekiem. Zdążyliśmy usiąść w salonie, kiedy to znowu usłyszeliśmy wampirze kroki. Wstałam z Nathanem na rękach i otworzyłam drzwi. Przede mną stały dwie ciemnoskóre kobiety. Uśmiechnęłam się do nich, a one powiedziały chórem:
- Witaj Isabello. My przybyłyśmy tu pełnić rolę świadków.
- Jestem Zafrina. A to Senna. Alice i Jasper przysłali nas tutaj. Jesteśmy z Amazonii.- uśmiechnęła się wyższa z nich, która przedstawiła się jako Zafrina.
- Miło was poznać. To jest Nathaniel.- powiedziałam. Chłopiec roześmiał się i machał nóżkami. Oczarował Amazonki, które natychmiast zgodziły się być naszymi świadkami. Po tygodniu nasz dom liczył sobie 25 wampirów, nowoprzybyłych i 8 Cullenów. Doliczał się do tego także nasz Nathaniel, który był półwampirzątkiem i w tej chwili wyglądał na 10-latka. Zaskakujące było też to, że mój mały synek miał 4 dary. Jednym z nich było porozumiewanie się bez słów przez dotknięcie ręki lub innej części ciała różnych osób. Drugi dar stanowiło wtapianie się w tło, to znaczy, że nikt go nie widział, choć był obecny. Jak kameleon. Trzeci dar mojego syna polegał na wzbudzaniu bólu przez wspomnienia. A czwarty dar polegał na przewidywaniu przyszłości dokładniejszej niż Alice. Kilka dni przed spotkaniem z Volturi ktoś zbliżał się do naszego domu. Poszłam otworzyć drzwi przybyłym gościom i moim oczom ukazała się dziewczynka mająca na oko 17 lat i mężczyzna, ktòry był wampirem. Za nimi biegła kolejna wampirzyca. Mężczyzna podszedł do mnie i powiedział:
- Witaj Isabello. Przybyliśmy tutaj z polecenia Alice. Pochodzimy z Brazyli. Nazywam się Christopher Cooper. To moja biologiczna córka Nastazja, a to jej biologiczna matka Natalie. Nastazja jest półwampirzycą. Ma 15 lat. Jest naszą biologiczną córką, ponieważ Natalie była człowiekiem i zaszła ze mną w ciążę. Po porodzie przemieniłem ją i jest teraz wampirzycą. Słyszałem, że w waszej rodzinie także jest półwampir. Volturi podobnie jak w przypadku Nasti chcą go zgładzić. Będziemy waszymi świadkami.
- Dziękuję.- powiedziałam i zaprosiłam ich do środka. Nathaniel wyglądający teraz na 16-latka podbiegł do mnie i zapytał:
- Mamo, kto to?- wskazał na dziewczynę i jej rodziców.
- To kolejni świadkowie.- powiedziałam. Nathan uśmiechnął się i pokiwał głową, po czym odszedł w podskokach.

-------------------------------------
Udało mi się! Kolejny rozdział, z którego jestem dumna! I kolejny rozdział dzisiaj :D moja wena twórcza dzis nie zna granic :D milego czytania kochani! :D

ROZDZIAŁ 22 Wizja

*** BELLA ***
Następnego dnia Nathaniel był już dużo większy. Wyglądał na dziewięciomiesięczne dziecko i raczkował. Carlisle twierdził, że za około 2 tygodnie Nathaniel będzie wyglądał na nastolatka. Jeszcze nie przyzwyczaiłam się do roli matki małego noworodka, a moje dziecko za chwilę będzie nastolatkiem.
- Carlisle, będziemy musieli się przeprowadzić. Ludzie widzieli Bellę w ciąży, a dziecka nie widzieli. Nathaniel za szybko rośnie.- powiedział Edward tuląc do siebie mnie i synka. Nathan zaczął się wyrywać w stronę Rosalie, która właśnie niosła jego butelkę. Blondynka uśmiechnęła się do malca i wzięła go na ręce. Karmiła go, a my dalej rozmawialiśmy.
- Alice, co o tym sądzisz?- spytał Carlisle chochlika.
- Myślę, że to dobry pomysł. Esme i Rosie zaczną szukać nam domu i niedługo się stąd wyprowadzimy.- powiedziała wampirzyca z błyskiem w oku. Dla niej przeprowadzka oznaczała kolejną okazję do zakupów. Nagle jej wzrok stał się zamglony, a ja korzystając ze swojego daru widziałam to samo co ona.
Trzy postacie w czarnych pelerynach wyłaniają się z lasu. Za nimi idzie cała rzesza wampirów w czarnych i czerwonych pelerynach. Na przedzie stał Aro, przywódca Volturi. Patrzył na Nathaniela nienawistnym wzrokiem i rozkazał go zgładzić. Rosalie i Edward stanęli przed chłopcem, a Bella i Alice przed nimi starając się przygotować do ataku. Jane Volturi patrząc na Bellę próbuje zadać jej ból, ale ta tylko delikatnie się uśmiecha. Volturi ruszają do ataku. Wizja się kończy, a ja patrzę na Alice przerażonym wzrokiem. Spoglądam na Nathaniela i z trudem przełykam ślinę. Mój mały chłopczyk jest w ogromnym niebezpieczeństwie.
- Alice, co się stało?- pyta przerażona Esme.
- Volturi. Idą po nas.- odzywam się razem z chochlicą. W salonie zapada grobowa cisza i nawet mały Nathaniel nie ssie już butelki tylko patrzy zdziwiony wokół. Zabieram go z rąk Rosalie i mocno do siebie przyciskam.
- Oni idą po niego.- mówię prawie niesłyszalnym szeptem. Edward szybko do mnie podchodzi i mówi:
- Nie oddamy im go. Jest nasz. Należy do rodziny. Nie oddamy im go.- patrzę na niego przerażona, ale on tylko przytula mnie do siebie w uspokajającym geście. Jak by to miało jakoś pomóc myślę ściągając tarczę by przekazać to wampirowi. Nikt nic nie mówi. Wszyscy są wstrząśnięci, aż w końcu Carlisle patrzy na mnie i na Alice i pyta:
- Kiedy?
- Za dwa tygodnie.- odpowiadamy równocześnie.
- Mamy czas na zdobycie świadków tego, że Nathaniel nie jest nieśmiertelnym dzieckiem i nie złamaliśmy prawa. Wyruszamy już dziś. Edward, Bella i Nathaniel zostają. Reszta wyrusza.- powiedział Carlisle z powagą i wyszedł z salonu.
-------------------------------------
Jest kolejny :) nieco szokujący i trochę nudny, ale postaram się rozwinąć akcję w kolejnych rozdziałach :) miłego czytania! :)

ROZDZIAŁ 21 Nathaniel

*** BELLA ***
Kilka godzin po mojej kolejnej przemianie byłam na powrót wampirzycą. Kiedy otworzyłam oczy przy moim łóżku stał Edward z Nathanielem na rękach. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Nathaniel...- mój mąż natychmiast podał mi dziecko i uśmiechając się do niego mówił:
- Nathanielu to Twoja mamusia.- zdziwiłam się, ale kiedy mój synek spojrzał na mnie i uśmiechnął się przykładając mi rączkę do policzka ujrzałam siebie podczas porodu, następnie mojego męża który ubierał Nathaniela w śpioszki i Rosalie, która nakarmiła go i położyła w łóżeczku. Byłam w niemałym szoku ale byłam szczęśliwa. Mój syn miał dar. Nie do końca wiedziałam jak działa i na czym ten dar polega, ale cieszyłam się. Edward spojrzał na mnie czule i przytulił nas do siebie. Kochał nasze dziecko i mnie. To wiedziałam na pewno bo wyczytałam to z jego myśli. Zeszliśmy do salonu i byłam pewna, że spotkamy tam rodzinę. Jednak w domu nikogo nie było poza nami. Spojrzałam pytająco na Edwarda, a ten odpowiedział:
- Są na polowaniu.
- A kiedy wrócą?
- Niedługo. Słyszysz?- spytał. Użyłam swojego daru i usłyszałam myśli Alice: Bella się obudziła! Muszę jak najszybciej znaleźć się w domu. Od razu pojedziemy na zakupy!
Przeraziłam się i postanowiłam, że nigdzie z nią nie pojadę. Edward się zaśmiał, a ja usłyszałam głośne jęknięcie. Wyszłam z Nathanielem na taras i patrzyłam w stronę lasu, skąd za chwilę wyłoni się rodzina. Jako pierwszą zobaczyłam Alice. Wpadła na taras i wzięła Nathana na ręce okręcając go wokòł własnej osi. Półwampirzątko głośno się roześmiało sygnalizując tym samym swoje zadowolenie. Alice spojrzała na mnie i powiedziała:
- Bello proszę... Błagam Cię jedź ze mną na zakupy. Proszę, proszę, proszę...
- Nie Alice. Wybacz, ale chciałabym nacieszyć się moim synem.- odebrałam jej Nathaniela i weszłam do domu. Po chwili usłyszałam głośne śmiechy. Mimowolnie także sie roześmiałam i przytuliłam synka do siebie. Dziecko zasnęło w moich ramionach i cicho pochrapywało. Esme podeszła do mnie i przytulając mnie do siebie powiedziała:
- Witaj spowrotem Bello.- uśmiechnęłam się i poszłam z Nathanielem na górę, do jego pokoju.

poniedziałek, 23 listopada 2015

ROZDZIAŁ 20 Poród i wielka niespodzianka

»»» 5 MIESIĘCY PÓŹNIEJ«««
*** BELLA ***
Siedzieliśmy całą rodziną w salonie. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle poczułam ogromny ból w podbrzuszu i skrzywiłam się. Edward spojrzał na mnie czule z pytaniem wypisanym na pięknej twarzy. Uśmiechnęłam się i znowu poczułam ból. Skrzywiłam się. Mój ukochany natychmiast klęczał przede mną i obserwował mnie. Chwilę potem wokół mnie zrobiło się mokro i Edward to zauważył pytając:
- Bello? Wszystko w porządku?
- Tak kochanie.- uśmiechnęłam się, ale zaraz potem skrzywiłam pod wpływem kolejnego skurczu. Spojrzałam w miodowe oczy mojego męża i szepnęłam:
- Chyba się zaczęło.
- Co? Jak to? Co się zaczęło?- pytał wampir zdenerwowany. Z kolejnym skurczem krzyknęłam:
- Ja rodzę imbecylu!- mój ukochany patrzył na mnie nieprzytomnie, ale Carlisle, Rosalie i Emmett zareagowali natychmiast. Przenieśli mnie do gabinetu Carlisle'a i położyli na kozetce. Edward stanął w progu i patrzył z niedowierzaniem. Moim ciałem wstrząsnął kolejny bolesny skurcz, a z moich ust wydobył się krzyk. Chciałam żeby to się już skończyło. Carlisle spojrzał na Edwarda i spytał:
- Chcesz być przy porodzie?- Ed pokiwał głową i złapał mnie za rękę chcąc dodać mi otuchy. Ścisnęłam dłoń ukochanego i zaczęłam przeć równo z nadejściem skurczy. Po kilku godzinach na świecie pojawiła się mała istotka. Ojciec przeciął pępowinę i wytarł maleństwo z krwi, po czym podał je Edwardowi mówiąc:
- Macie syna.- po czym wyszedł. Zostaliśmy sami. Spojrzałam na męża i uśmiechnęłam się. Wampir położył nasze dziecko na mojej piersi i powiedział:
- Więc jednak Nathaniel.- uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Spojrzałam na chłopca na mojej piersi. Dotknęłam opuszkiem palca jego krągłej twarzyczki i wyszeptałam:
- Witaj na świecie Nathanielu.- dziecko spojrzało na mnie i uśmiechnęło się ukazując rząd równych, białych ząbków. Był tak podobny do swego ojca, że teraz mogłam w pełni dostrzec jak Edward mógł wyglądać jako dziecko. Chłopiec miał oczy w kolorze mlecznej czekolady i włosy, a właściwie zaczątki włosów w kolorze miedzi albo kasztanu. Nie widziałam zbyt dobrze. Podałam Nathaniela Edwardowi i powiedziałam:
- Pora na moją przemianę. Zabierz małego. Niech Rose nakarmi go mlekiem z butelki. Daj mi kochanie parę godzin.- uśmiechnęłam się, a Edward skinął głową i wyszedł z naszym synem. Cieszyłam się, że nareszcie wszyscy jesteśmy w komplecie.
-------------------------------------
I kolejny rozdział :) ten chyba najbardziej mi sie podoba ze wszystkich i jestem z niego bardzo dumna. Moze wam tez sie spodoba :) dziekuje tym, ktorzy caly czas komentuja ( Wika, mowie tu o Tobie bo tylko Ty komentujesz) dziekuje wszystkim ktorzy w ogole czytaja mojego bloga :) milego czytania i do NN :)

ROZDZIAŁ 19 Nie chcę tego dziecka

»»»2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ«««
*** BELLA ***
Po ślubie z Edwardem nie chciałam wyjeżdżać w podróż poślubną. Oczywiście mój wampirzy mąż obraził się na mnie trochę, ale przeszło mu po paru minutach. W tym tygodniu miałam ogromne zachcianki i wykorzystywałam Edwarda do granic możliwości. Był na mnie wściekły, ale byłam pewna, że mu przejdzie. Któregoś dnia miałam ochotę na truskawki.
- Edwardzie...- zaczęłam słodko.
- Tak?
- Mógłbyś pojechać do sklepu i przywieźć mi truskawki?- zatrzepotałam rzęsami.
- Nie Bello. Nie ma mowy. Mam dosyć Twoich zachcianek. Jak chcesz truskawki to jedź i sobie kup! Ja mam dość! Nie chce tego dziecka!- wykrzyknął mi w twarz. Łzy zalśniły w moich oczach. Spojrzałam na wampira i powiedziałam:
- Co powiedziałeś?
- Ja.. Bello ja nie chciałem tego powiedzieć...- tłumaczył się. Wybuchłam płaczem i wyszłam z sypialni. Skierowałam się do pokoju Rosalie i zapukałam. Otworzyła mi od razu i powiedziała:
- Bella! Co się stało?
- Edward... On powiedział, że nie chce naszego dziecka...- wyżaliłam się jej i wybuchłam płaczem.
- Nie płacz Bello. Może tak mu się wymskło?- zasugerowała blondynka.
- Nie. On powiedział to patrząc mi w oczy. On nie chce naszej córeczki.- znowu się rozpłakałam. Wampirzyca przytuliła mnie do siebie i gładziła po plecach. Siedziałyśmy w sypialni Rosie. Ktoś zapukał do drzwi. Blondynka wstała i otworzyła. Przed drzwiami stał Edward z miną jakby za chwilę miał się rozpłakać.
- Mogę pogadać z moją żoną?- spytał cicho.
- Jak mogłeś coś takiego powiedzieć? Jesteś skończonym idiotą i parszywą świnią braciszku. Bella? Chcesz z nim gadać?- zwróciła się Rose do mnie. Pokiwałam głową i wyszłam z pokoju Rosalie i Emmetta i skierowałam się w stronę naszej sypialni. Edward podążał za mną i zamknął za nami drzwi.
- Bella... Ja... Tak bardzo Cię przepraszam... Nie chciałem tego powiedzieć. Wiesz przecież doskonale, że jesteś dla mnie najważniejsza i że kocham Ciebie i nasze dziecko. Przepraszam Cię skarbie. Nie wiedziałem co mówię... Przepraszam.- tłumaczył się. Spojrzałam na niego i powiedziałam:
- Wybaczam Ci. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.- podszedł i pocałował mnie namiętnie. Odpłaciłam się tym samym.
-------------------------------------
Jest kolejny rozdzial :) zapraszam do czytania i komentowania :p

niedziela, 22 listopada 2015

ROZDZIAŁ 18 Ceremonia ślubna

*** BELLA ***
Siedziałam znów w garderobie Alice i cierpliwie znosiłam wszystkie jej zabiegi kosmetyczne, które miały na celu upiększenie mnie w tym jakże wyjątkowym dniu.
- Issa?!- usłyszałam wołanie Rachel.
- Tu jestem!- odkrzyknęłam. Matka Seleny zaraz znalazła się koło mnie i powiedziała:
- Wyglądasz ślicznie.
- To jeszcze nie koniec. Jeszcze nie jest uczesana i ubrana. Zobaczy pani efekt końcowy.- powiedziała Alice z błyskiem w oku.
- O! Tu jesteście. Szukałam was po całym domu. To co? Pomóc wam w czymś Alice? Rose?- spytała Selena tupiąc delikatnie obcasem.
- Możesz przynieść pokrowiec z końca garderoby Sel.- odparła Alice robiąc mi makijaż. Rose czesała mnie. Byłam szczęśliwa. Znowu powróciło do mnie szczęście. Za chwilę miałam stać się panią Cullen, a w 7 miesięcy później miałam zostać matką. Czułam się taka szczęśliwa, że ledwie siedziałam w tej garderobie. Rosie skończyła mnie czesać i powiedziała:
- No. Gotowe.
- Postarałaś się Rose.- powiedziała Rachel patrząc na moją fryzurę. Po chwili wróciła Selena z pokrowcem i suknią. Alice klasnęła w dłonie i powiedziała:
- Czas na sukienkę!- ucieszyłam się i czekałam aż Alice i Rosalie ubiorą mnie w suknię z moich snów. Kiedy skończyły obróciły mnie w stronę lustra. Dziewczyna w białej koronkowej sukni była piękna. Nie przypominała w ogóle małej sierotki, którą byłam odkąd straciłam rodziców.
- Alice... Dziękuję. Jesteście wspaniałe. Kocham was.- powiedziałam z uśmiechem. Rachel zawołała swojego męża i poszła zająć miejsca w ogrodzie. Billy spojrzał na mnie i powiedział:
- Jesteś najpiękniejszą panną młodą jaką kiedykolwiek widziałem.
- Dziękuję.- szepnęłam.
- Gotowa?- spytał mężczyzna i posłał mi uśmiech. Pokiwałam głową i ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy chyba całą wieczność. Dotarliśmy wreszcie do ołtarza. Billy podał mą dłoń Edwardowi i uśmiechnął się klepiąc go po ramieniu. Stanęliśmy przed proboszczem, który z uśmiechem uciszył tłum naszych gości (Alice dopięła swego i zaprosiła wszystkich znajomych) i rozpoczął ceremonię.
- Drodzy Bracia i Siostry! Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć tych dwoje młodych ludzi świętym węzłem małżeńskim i móc wraz z nimi radować się tą chwilą. Jeśli jest tutaj osoba, która ma coś przeciwko temu związkowi, niech przemówi teraz, lub zamilknie na wieki.- kapłan odczekał chwilę i zaczął na nowo:
- Tak więc: Isabello i Edwardzie, czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?- spojrzeliśmy na siebie z Edwardem i odpowiedzieliśmy:
- Chcemy.
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca swych dni?- kolejne spojrzenie na siebie nawzajem i zgodność w jednym słowie:
- Chcemy.
- Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg was obdarzy?- po raz kolejny spojrzeliśmy po sobie i z uśmiechem odpowiedzieliśmy:
- Chcemy.- rozległy się pierwsze dźwięki hymnu do Ducha Świętego:
O stworzycielu Duchu przyjdź, nawiedź dusz wiernych Tobie krąg, niebieską łaskę zesłać racz sercom, co dziełem są twych rąk. Pocieszycielem jesteś zwan, i najwyższego Boga dar, tyś namaszczeniem naszych dusz, zdrój żywy, miłość, ognia żar.
Chwilę później kapłan zwraca się do nas i mówi:
- Podajcie sobie prawe dłonie i powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej: ja Edward, biorę Ciebie Isabello za żonę,
- Ja Edward, biorę Ciebie Isabello za żonę,
- I ślubuję Ci
- I ślubuję Ci
- Miłość,
- Miłość,
- Wierność,
- Wierność,
- I uczciwość małżeńską,
- I uczciwość małżeńską,
- Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci,
- Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci,
- Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący,
- Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący,
- W Trójcy Jedyny,
- W Trójcy Jedyny,
- I wszyscy święci.
- I wszyscy święci.
- Ja Isabella, biorę Ciebie Edwardzie za męża,
- Ja Isabella, biorę Ciebie Edwardzie za męża,
- I ślubuję Ci
- I ślubuję Ci
- Miłość,
- Miłość,
- Wierność,
- Wierność,
- I uczciwość małżeńską,
- I uczciwość małżeńską,
- Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci,
- Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci,
- Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący,
- Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący,
- W Trójcy Jedyny,
- W Trójcy Jedyny,
- I wszyscy święci.
- I wszyscy święci.
- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte ja powagą kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
- Amen- odpowiedzieliśmy wszyscy.
- A teraz na znak waszej miłości i wierności nałóżcie sobie te obrączki. Isabello, przyjmij tę obrączkę.
- Isabello przyjmij tę obrączkę,
- Jako znak mojej miłości i wierności.
- Jako znak mojej miłości i wierności,
- W imię Ojca, i Syna
- W imię Ojca i Syna
- I Ducha Świętego.
- I Ducha Świętego.
- Edwardzie, przyjmij tę obrączkę.
- Edwardzie, przyjmij tę obrączkę,
- Jako znak mojej miłości i wierności.
- Jako znak mojej miłości i wierności,
- W imię Ojca, i Syna
- W imię Ojca i Syna
- I Ducha Świętego.
- I Ducha Świętego.
- Możesz pocałować pannę młodą.- Edward mnie pocałował i wybuchły oklaski i gwizdy. Ceremonia się zakończyła. Następne było wesele i cała noc tańczenia z moim cudownym wampirzym mężem.

-------------------------------------
Jest rozdzial :D ciezko bylo dotrwac z nim do konca ale jest :D milego czytania!. :) wstawiam wam tez zdjecia sukni Belli i jej fryzury :)

ROZDZIAŁ 17 Goście

*** BELLA ***
Siedzieliśmy w salonie w ciszy. Było zbyt cicho. Nagle Edward znieruchomiał, a ze schodów zbiegła Alice i razem z moim narzeczonym powiedziała:
- Mamy niezapowiedzianych gości.- spojrzałam na nich zdziwiona i spytałam:
- Volturi?
- Nie. Ktoś milszy Bello, ale i tak niezapowiedziany...- wydawało mi się, że Edward był zdenerwowany. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i podeszłam, żeby otworzyć. Doznałam nie małego szoku. Selena wiedziała o moim ślubie, ale nie wiedziała, że jestem w ciąży. Teraz stała przede mną razem ze swoimi rodzicami i uśmiechała się na widok mojej twarzy. Kiedy jej wzrok zjechał na mój lekko widoczny już brzuszek zdziwiła się i spojrzała na mnie pytająco. W odpowiedzi uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Witajcie. Miło was widzieć. Proszę, wejdźcie.- zaprosiłam ich do środka, a kiedy usiedli w salonie zapytałam:
- Przyjechaliście na uroczystość?
- Tak. Postanowiliśmy odegrać rolę Twoich rodziców, w końcu jesteś dla nas jak córka. Selena powiedziała nam o Twoim ślubie i oto jesteśmy.- uśmiechnęła się do mnie Rachel. Pokiwałam głową i spytałam:
- Dave się odnalazł?
- Niestety nie. Szukaliśmy go już wszędzie. Nigdzie go nie ma. Wiemy Isabello, co Ci zrobił i że to dla Ciebie nieprzyjemny temat więc nie mówmy o tym.- powiedział troskliwie Billy. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na schody skąd dobiegały odgłosy jakiejś cichej kłótni. Rozpromieniłam się słysząc głos Alice kłócącej się z Edwardem.
- Nie! Kategorycznie zabraniam Ci wchodzić do mojej garderoby! Nie zobaczysz sukni Belli aż do jutra! Koniec Edwardzie! Bella!- krzyknęła Alice.
- Co się tam dzieje?- spytałam wstając, ale mój ukochany znalazł się szybko obok mnie i posadził mnie spowrotem.
- Nie wstawaj. Odpoczywaj skarbie. Dzień Dobry.- przywitał się z uśmiechem z Wildami.
- Rachel, Billy to Edward Cullen, mój narzeczony i przyszły mąż. Edwardzie, to rodzice Seleny i moi najbliżsi przyjaciele po śmierci rodziców.- uśmiechnęłam się przedstawiając ich sobie. Rachel spojrzała na mnie, ale się nie odezwała, za to Selena mnie nie oszczędziła i stwierdziła:
- Jesteś w ciąży. Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Sama niedawno się dowiedziałam.- odparłam z uśmiechem.
- Który to tydzień?- spytała Rachel radośnie.
- Coś około 10 tygodnia.- powiedziałam cicho. Edward spojrzał na mnie i zapytał naszych gości:
- Zostaniecie u nas prawda? Słyszałem, że pobłogosławicie nasz związek, więc zostańcie w naszym domu. Mamy dość pokoi, a Carlisle i Esme bardzo się ucieszą.
- Zostaniemy.- odparła Rachel z uśmiechem.
- Billy... Ja... Miałabym do Ciebie prośbę...- powiedziałam cicho.
- Jaką Isabello?- spytał ojciec Seleny.
- Chciałabym, żebyś poprowadził mnie jutro do ołtarza. Miał to zrobić mój ojciec, ale jego już na tym świecie nie ma i pomyślałam, że może Ty jako przyjaciel mojego ojca mógłbyś poprowadzić mnie do ołtarza...- wydukałam nieśmiało. Rachel i Selena uśmiechały się do mnie troskliwie, a przyjaciel mojego nieżyjącego już ojca powiedział:
- Dobrze. Odprowadzę Cie jutro do ołtarza Isabello. Od zawsze miałem Cię za córkę, więc nie będę miał z tym problemu.- uśmiechnęłam się i podziękowałam Wildom, za to, że w ogóle przybyli do Forks na mój ślub i poszłam na górę. Gdy tylko położyłam się do łóżka od razu zasnęłam.

-------------------------------------
Oddaję w wasze dłonie kolejny rozdział mojego autorstwa. Rozpiera mnie dzisiaj wena więc być może niedługo oddam wam też rozdział ze ślubem Belli i Edwarda. Miłego czytania i do NN kochani! :)

sobota, 21 listopada 2015

ROZDZIAŁ 16 Przygotowania do ślubu

»»»MIESIĄC PÓŹNIEJ«««
*** BELLA ***
Kiedy Edward dwa tygodnie po ogłoszeniu mojej ciąży oświadczył mi się nie wiedziałam co powiedzieć, ale w końcu sie zgodziłam. Alice od razu zaczęła przygotowywać cały nasz ślub i wesele. Nie bardzo podobała mi się jej wizja, żeby zaprosić wszystkich znajomych i urządzić ogromne wesele. Wolałam zwyczajne i skromne przyjęcia. Gdybym mogła to pojechałabym do Las Vegas i tam w dżinsach wzięła ślub, ale Esme by mi tego nigdy nie wybaczyła. Siedzę więc teraz w garderobie Alice i przymierzam co raz to inną suknię ślubną wynalezioną przez chochlicę. Dla mnie  wszystkie są odrobinę zbyt krzykliwe. Chciałam mieć prostą i skromną sukienkę, ale Alice się nie zgodziła. Jej zdaniem mam wyglądać zjawiskowo. Ustąpiłam jej i już nie dyskutowałam. - Bello! Stój spokojnie!- skarciła mnie Alice.- Przecież stoję nieruchomo All.- odpowiedziałam wampirzycy i zmroziłam ją wzrokiem. Chwilę później stałam w pięknej koronkowej sukni ślubnej. Przejrzałam się w lustrze i uściskałam chochlicę. Suknia spełniła moje najśmielsze oczekiwania. Była cudowna. Lekko opierała się na moich biodrach i układała w dzwon u dołu. Sukienka godna księżniczki. 
- Dziękuję Alice. Ta jest cudowna. Zostajemy przy tej.- powiedziałam stanowczo i uśmiechnęłam się.
- Alice?! Widziałaś gdzieś Bellę?- to Edward próbował wejśc do pokoju wampirzycy.
- Edward!!! Nie wchodź tu!!! Bella jest tutaj ubrana w suknię ślubną!!! Nie wolno Ci jej zobaczyć!!!!- krzyczała Alice na miedzianowłosego.
- Ech.. No dobra. Kiedy ją wypuścisz?- spytał zrezygnowany.
- Za 15 minut będzie Twoja. Zejdź na dół Edwardzie.- spokojnie mówiła chochlica ukrywając śmiech. Zeszłam na dół już w dżinsach i koszuli i usiadłam Edwardowi na kolanach.
- Tęskniłem. Gotowa na nasz wielki dzień?- spytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Tak, chociaż dziwnie się czuję, że to już jutro.- uśmiechnęłam się.
- Jutro już będziesz panią Cullen.- odpowiedział wtulając twarz w moje włosy.
- Kocham Cię Edwardzie.
- Ja Ciebie też Bello. Ciebie i naszą córeczkę kochanie.- rozpłynęłam się i musnęłam wargami wargi Edwarda. Było tak... Sielankowo... Zbyt cicho... Miałam wrażenie, że coś jest nie tak... Tylko nie wiedziałam jeszcze co...

piątek, 20 listopada 2015

ROZDZIAŁ 15 Ciąża

*** BELLA ***
Jestem inna niż wszystkie wampiry. Mam 3 dary zamiast jednego. Jeszcze nie chodzil taki wampir po ziemi. Postanowiliśmy z Edwardem powiedzieć rodzinie o mojej prawdopodobnej ciąży. Usiedliśmy w salonie i zwołaliśmy naradę rodzinną.
- Musimy wam coś powiedzieć.- zaczęłam.
- Bella prawdopodobnie jest ze mną w ciąży.- powiedział Edward. Carlisle spojrzał na nas i powiedział:
- Nie zabezpieczyliście się? Poza tym jak to możliwe? Wampiry nie mogą mieć dzieci. Przynajmniej nie wampirzyce. Chyba że... Bello?
- Mam dary. Jednym z nich jest zdolność zachodzenia w ciążę. Nie wiedzieliśmy, dopóki kilka dni temu nie powiedział nam tego Eleazar. Ale już było za późno...- spuściłam głowę i wpatrywałam się w podłogę.
- Ja skończyłem edukację Carlisle. Mam odłożone pieniądze. Weźmiemy ślub. Wyprowadzimy się. Zamieszkamy razem. Jakoś sobie poradzimy.- powiedział Edward przytulając mnie do siebie.
- Zabraniam wam się wyprowadzać.- powiedziała Esme stanowczo.
- To co mam zrobić? Usunąć?- spytałam rozżalona.
- Nie. Poradzimy sobie. Ze wszystkim. Niczym się nie przejmuj i nie martw.
- Ale mamo...- zaprotestowałam
- Cicho Bello. Ciąża to nie choroba. Carlisle, proszę zbadaj naszą córkę i potwierdź lub wyklucz ciążę u Belli.- zarządziła Esme. Edward chwycił mnie za rękę i poprowadził do gabinetu ojca. Carlisle wszedł zaraz za nami. Zbadał mnie i potwierdził. Byłam w drugim tygodniu ciąży. Skóra na moim brzuchu była bardzo twarda przez co nie mogliśmy zobaczyć naszego dziecka. Miałam ogromnie dziwne przeczucie, że to dziewczynka. Kiedy powiedziałam o tym Edwardowi był zszokowany.
- Jak to dziewczynka? Skąd to wiesz?
- Mam takie przeczucie. To musi być dziewczynka Edwardzie. Wybrałam dla niej imię.
- Tak? Jakie?- spytał mój ukochany.
- Renesmeé- odpowiedziałam. Edward uśmiechnął się i zapytał:
- A co jeśli jednak będzie chłopiec?
- Wtedy nazwiemy go Nathaniel.- odpowiedziałam uśmiechając się. Naszą rozmowę przerwał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz: Selena. Odebrałam i powiedziałam:
- Cześć Sel. Co tam?
- Bella! Dave zaginął.- powiedziała zdenerwowana i bliska płaczu.
- Jak to zaginął?
- Zaginął. Od prawie 3 tygodni nie ma go w domu.
- Sel...
- Co?
- On mnie pobił niecałe 3 tygodnie temu. Rządał żebym wróciła z nim do Phoenix. Kiedy powiedziałam, że jestem szczęśliwa tutaj, w Forks, z Edwardem, rzucił mną o drzewo. Więcej nic nie pamiętam.
- Jak mógł to zrobić?- niedowierzała.
- Nie wiem. Zrobił to. Wybacz Sel, ale nie mam ochoty o nim rozmawiać.
- Jasne. Dzięki Bella. Pozdrów Alice i Edwarda.
- Oczywiście. Pa Sel.
- Pa.- rozłączyłam się.
- Masz pozdrowienia od Seleny.
- Dziękuję. Nie wiedziała, że Dave Cię pobił?- spytał Edward.
- Wygląda na to, że nie.- odparłam ze smutkiem.
- Nie przejmuj się tym. Wszystko będzie dobrze. Zapomnij o nim Bello.- uspokajał mnie Edward. Przytuliłam się do niego i przymknęłam oczy. Po niedługim czasie odpłynęłam w niebyt. Obudził mnie Edward delikatnie mną potrząsając.
- Bella?!
- Tak?- spytałam sennie ziewając.
- Czy Ty właśnie spałaś?- spytał wampir.
- Tak, co w tym dziwnego?
- Jesteś wampirzycą! Nie powinnaś spać!
- Ale...- otworzyłam szeroko oczy.
- Idziemy do Carlisle'a. Natychmiast.- zakomenderował mój ukochany i zaniósł mnie do gabinetu ojca.
- Czy coś się stało?- zapytał Carlisle patrząc na nas.
- Bella właśnie sobie spała.- powiedział Edward patrząc wymownie na Carlisle'a.
- Spała? Jak to?
- Spała. Nie wiadomo dlaczego.
- Bello, jak się czujesz?- spytał Carlisle.
- Jestem taka śpiąca...- ziewnęłam zakrywając usta.
- Chodź, zmierzę Ci ciśnienie.- powiedział ojciec.
- Bello, obawiam się, że na czas ciąży stałaś się na powrót człowiekiem.- stwierdził Carlisle sprawdzając ciśnieniomierz.
- Człowiekiem? Jak to?- dziwiłam się.
- Przez 9 miesięcy będziesz człowiekiem. Będziesz jadać ludzkie jedzenie. Dobrze?- wyjaśnił mi Carlisle.
- Tak.- odparłam i wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się i znowu odpłynęłam.

-------------------------------------
Jest kolejny rozdzial :) mam nadzieje ze wam sie podoba :) milego czytania :)

poniedziałek, 9 listopada 2015

ROZDZIAŁ 14 Dary

*** BELLA ***
Minęło kilka dni od mojej przemiany. Edward wciąż zastanawiał się dlaczego nie może czytać w moich myślach. Carlisle miał pewną teorię, ale postanowił przedyskutować ją z Eleazarem z Denali. Po kolejnych kilku dniach coś zaczęło się ze mną dziać. Od rana czułam się dziwnie nieswojo i dręczyły mnie mdłości. Kiedy przyjechał Eleazar z Carmen- Ci dwoje nigdy się nie rozstawali prawie tak jak Carlisle i Esme- natychmiast do mnie podeszli.
- Witajcie.- uśmiechnęłam się do nich i przytuliłam Carmen.
- Witaj Isabello. Nieśmiertelność Ci służy. Wyglądasz olśniewająco.- powiedziała z uśmiechem Denalka.
- Miło mi to słyszeć Carmen. Ty także wyglądasz przepięknie.- uśmiechnęłam się szerzej.
- Bello...- zaczął Eleazar.
- Tak Eleazarze?- spytałam z uśmiechem.
- Jesteś niesamowita.
- Niesamowita? Dlaczego?
- Nie masz jednego daru. Masz ich kilka.- odrzekł brunet.
- Jak to?
- Możesz pożyczyć dar od dowolnej osoby. To jeden z Twoich darów. Kolejny to tarcza mentalna i fizyczna. I ostatni z nich to zdolność zachodzenia w ciążę. Jesteś bardziej niesamowita niż myślałem. Tylko jedna wampirzyca na 1000 posiada zdolność zachodzenia w ciążę. Jesteś wyjąkowa w każdym calu.- uśmiechnął się do mnie i położył dłoń na moim brzuchu. Z początku nie zrozumiałam o co mu chodzi, ale zaraz potem zorientowałam się, że Eleazar musiał wyczuć to, że być może jestem w ciąży. Stałam jak wryta i patrzyłam na Denalczyka szeroko otwartymi oczami.
- Ale... To przecież nie możliwe!- wykrzyknęłam i zawołałam:
- Edward!
- Tak kochanie?
- Prawdopodobnie jestem z Tobą w ciąży.- powiedziałam.
- Co? Jak to? Wampiry nie mogą mieć dzieci. Bello, wygadujesz głupoty. Jestem wampirem. Ty jesteś wampirzycą. Bello, nie jesteś w ciąży. To jest niemożliwe.
- Edwaedzie, Bella ma dary. Jednym z tych darów jest zdolność do zachodzenia w ciążę.- wyjaśnia Eleazar mojemu ukochanemu.
- Przecież to niemożliwe!- krzyczy Edward i wybiega z domu. Wzdycham i podchodzę do fotela, na którym siadam.
- To dlatego mam mdłości i dziwnie się czuję...
- Tak, Bello. Gratulujemy. Na nas już czas. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.- Denalczycy opuszczają nasz dom, a ja siedzę i powoli się załamuję.

*** EDWARD ***
Kiedy Bella powiedziała, że jest w ciąży wybiegłem z domu. Nie miałem ochoty wracać ale musiałem wrócić. Nie mogłem zostawić Belli samej. Moja ukochana w ciąży! To niedorzeczne! Wampiry nie mogą mieć dzieci! Byłem wstrząśnięty. Moja Bella jest wyjątkowa. Muszę ją chronić. Ją i nasze dziecko. Wróciłem do domu. Bella nikomu nie powiedziała, że jest w ciąży. Zdjęła swoją tarczę i mi to pokazała. Kiwnąłem głową i objąłem ją.
- Wszystko będzie dobrze.- szepnąłem.
- Oby Edwardzie.- odparła.

niedziela, 8 listopada 2015

ROZDZIAŁ 13 Ile można czekać?

*** EDWARD ***
Mijał kolejny dzień czekania aż Bella się obudzi. Powoli miałem dość. Zaczynałem już tracić nadzieję na to, że w ogóle się obudzi. Siedziałem przy mojej ukochanej i spytałem ojca:
- Ile można czekać? Ona już dawno powinna się obudzić. Carlisle, zrób coś. Błagam Cię. Nie mogę jej stracić. Błagam...- ojciec uciszył mnie gestem i powiedział:
- Wsłuchaj się w jej serce. Słyszysz?- serce Belli gwałtownie zwalniało, aż w końcu zatrzymało się. Wtedy do pokoju weszła Alice i powiedziała:
- Już niedługo.- patrzyłem teraz na Bellę. Byłem przekonany, że za chwilę się obudzi. Czekaliśmy. Po godzinie moja Bella otworzyła oczy. Rozejrzała się wokół i zatrzymała się na mnie. Padła mi w objęcia i zaczęła mnie całować. Odsunąłem się od niej nieznacznie i powiedziałem:
- Witaj Bello.
- Witaj Edwardzie. Możesz mi wyjaśnić co się stało?
- Bello. Ktoś Cię skrzywdził gdy biegałaś w lesie. I...
- Dave.- przerwała mi.
- Co skarbie?
- Dave. To był Dave Edwardzie. Mój były chłopak. Brat Seleny.- powiedziała Bella patrząc w okno.
- Czego chciał od Ciebie?
- Chciał żebym wróciła do Phoenix. Chciał żebym wróciła do niego. A kiedy powiedziałam, że ja mam dom tutaj rzucił mną o drzewo. Potem już nic nie pamiętam.- wtuliła się we mnie.
- Bello, czy Ty wiesz, że teraz jesteś wampirem? Miałaś zbyt duże obrażenia i przemieniłem Cię. Jesteś zła?
- Nie. Kocham Cię Edwardzie.
- Ja Ciebie też Bello. Może małe polowanie?
- Jasne.- odparła z uśmiechem. Wyskoczyliśmy przez okno i pognaliśmy w las.

-------------------------------------
Jest kolejny rozdział :) Bella jako wampir :) co wy na to? Jak wam sie podoba rozdział? :)
Komentujcie i miłego czytania :)
Czytasz=komentujesz :)

RODZIAŁ 12 Carlisle, co z nią?

*** EDWARD ***

Siedziałem z Emmettem i Jasperem w salonie i oglądałem jakiś mecz, bo Bella chciała być sama i poszła pobiegać. Nie kazałem jej się oddalać za bardzo. Wiedziała też doskonale gdzie ktoś może zrobić jej krzywdę. Właśnie zaczynała się jakaś akcja w meczu, kiedy schodząca ze schodów Alice doznała wizji na temat mojej ukochanej Belli: Bella sama w środku lasu. Biega. Nagle jakiś mężczyzna chwyta ją z zaskoczenia. Wyrywa mu się, szarpie. Nie udaje się jej. Mężczyzna zabiera ją w nieznane. Wizja się kończy, a ja dobiegam do Alice i krzyczę:
- Alice! Gdzie? Kiedy?
- W środku lasu. Tu niedaleko. Teraz. Edwardzie pospiesz się, jej może się coś stać.- odpowiedziała moja siostra, ale już jej nie słuchałem. Wybiegłem z domu jak najszybciej i pognałem w stronę, gdzie rzekomo miała być Bella.

*** BELLA ***
Biegałam spokojnie po lesie i myślałam o moim życiu. Kiedyś zostanę wampirem tak jak Edward i wszyscy Cullenowie. Nagle usłyszałam za sobą kroki. Byłam pewna, że Edward mnie nie posłuchał i śledził mnie, więc powiedziałam:
- Edwardzie, mówiłam Ci, żebyś został w domu.
- Ale ja nie mam na imię Edward Isabello.- usłyszałam za sobą głos mojego byłego. Przestraszyłam się. Co on tu robi? Po co przyjechał? Myśli kłębiły mi się w głowie.
- Przyjachałem, żeby Cię przekonać do powrotu do domu.- powiedział Dave obejmując mnie brutalnie w talii.
- Ja jestem w domu.- odparłam spokojnie.
- Isabello, nie udawaj. Mnie nie oszukasz. Wiem, że za mną tęsknisz, a ten cały Edek nie jest nam potrzebny do szczęścia.- byłam zdziwiona. Zaczęłam sie wyrywać, ale mocno mnie trzymał. Szarpałam się z nim i krzyknęłam:
- Edward Ci tego nie daruje! Puść mnie!
- Och Issi Issi... Edward Ci nie pomoże.- zaśmiał się i rzucił mną o najbliższe drzewo. Dalej była już tylko ciemność...

*** EDWARD ***
Szukałem Belli po całym lesie. W końcu ją znalazłem. Leżała bezwładnie na plecach pod drzewem. Krwawiła. Nie wiedziałem kto jej to zrobił, ale wiedziałem, że muszę jak najszybciej zanieść ją do Carlisle'a. Wziąłem moją ukochaną na ręcę i pobiegłem przez las. Wpadłem do domu i cicho spytałem:
- Gdzie Carlisle?
- W gabinecie.- odpowiedziała Esme. Pognałem do jego gabinetu. Położyłem Bellę na kozetce i stałem z boku patrząc jak mój ojciec opatruje jej rany. Chwilę potem spytałem:
- Carlisle, co z nią?
- Obawiam się, Edwardzie, że konieczna będzie przemiana. Bella jako człowiek z tego nie wyjdzie napewno. Ma duży uraz głowy i złamane wszystkie żebra. Tylko przemiana może jej pomóc.- odparł mój ojciec spokojnie.
- Dobrze. Zrobię to. Kiedy?
- Jak najszybciej Edwardzie. Z każdą minutą ona umiera.- popatrzyłem na moją kruchą istotkę i wgryzłem się w jej szyję wstrzykując jad. Carlisle odciągnął mnie od Belli i czekaliśmy...

-------------------------------------
Tak jak obiecałam jest i rozdział :) miłego czytania :)
Czytasz=komentujesz :)

sobota, 7 listopada 2015

ROZDZIAŁ 11 Co? Nie wybrała nas? Jak to?

***DAVE***
Selena wróciła z weekendu u Belli i rodzicom opowiadała jaka to nasza Issa jest szczęśliwa... Miałem tego dość. Czekaliśmy na tą całą Emmę z Pogotowia Opiekuńczego. Żałowałem teraz, że nie ma przy mnie Belli, no ale sam się jej pozbyłem... Siedząc u siebie w pokoju usłyszałem dzwonek do drzwi. Zszedłem na dół i zobaczyłem panią Emmę z uśmiechem na twarzy. Byłem pewien, że ma dla nas dobre wiadomości. Myliłem się.
- Witajcie.-uśmiechnęła się i weszła.
- Jak się mają sprawy z Isabellą?- spytałem niecierpliwie. Matka zgromiła mnie wzrokiem.
- U państwa Cullen jest jej bardzo dobrze. Nie wyraziła chęci powrotu do starych korzeni. Isabella chce rozpocząć nowe życie nie wracając do przeszłości. W domu państwa Cullen nie stwierdziłam żadnego niebezpieczeństwa i żadnych nieprawidłowości. Myślę, że Isabella będzie tam szczęśliwa. Przykro mi bardzo, że panna Swan nie wybrała państwa rodziny. Z mojej strony to już wszystko. Czy mają państwo jakieś pytania?
- Nie. Dziękujemy za informacje. Dowidzenia- odpowiedział mój ojciec i wyprowadził kobietę.
- Co? Nie wybrała nas? Jak to?- pytałem matkę będąc coraz bardziej załamanym..
- Jest szczęśliwa. Dave uszanuj to.-odpowiedziała Selena kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Ona miała być szczęśliwa ze mną!-krzyknąłem i wyszedłem z salonu. W swoim pokoju zacząłem układać plan. Postanowiłem, że pojadę do Forks i przekonam ją do powrotu do mnie. Jeśli nie po dobroci to użyje siły. Jak postanowiłem tak też zrobiłem. Żałowałem, że ją zraniłem. Żałowałem, że ją zabiłem. Szybko uciekłem. Do domu nie wróciłem...
-------------------------------------
Jest rozdział :) miłego czytania kochani :) kolejny rozmiar jutro :)

niedziela, 1 listopada 2015

ROZDZIAŁ 10 Przyjazd Seleny i jej wizyta

Nadszedł wreszcie piątek. O 16 miałam z Edwardem jechać na lotnisko po Selene. Przez cały tydzień przygotowywaliśmy się na dobre przyjęcie mojej przyjaciółki. O 15 wyjechaliśmy z Edwardem z domu i pojechaliśmy do Seattle. W tłumie podróżujących szybko wypatrzyłam przyjaciółkę i pomachałam do niej. Podbiegła do mnie i uściskała mnie.
- Cześć Sel! Miło Cię znowu widzieć! Jej tak się cieszę, że przyjechałaś! Chodź, jedziemy do domu.- uśmiechnęłam się do niej i zabrałam od niej torbę. Podszedł Edward.
- Pozwól kochanie, że Cię wyręcze i zaniosę to do auta.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Selena, to jest mój chłopak Edward Cullen, kochanie, to jest Selena Wild moja przyjaciółka.- przedstawiłam ich sobie uśmiechając się.
- Miło Cię poznać Edwardzie.- odparła z uśmiechem Selena.
- Mnie Ciebie również Seleno.- uścisnęli sobie dłonie i ruszyliśmy do auta. Gdy w końcu dojechaliśmy do domu Selena była bardzo zmęczona. Zjadłyśmy kolację, a potem pokazałam jej pokój. Na koniec przedstawiłam jej całą rodzinę.
- To jest Carlisle, mój ojciec zastępczy, a to Esme, moja mama, to Alice i Rose, a ten osiłek i blondyn obok niego to Emmett i Jasper. Edwarda już znasz.- uśmiechnęłam się i spytałam:
- Zmęczona?
- Bardzo. Myślisz, że jutro będziemy mogły cały dzień przegadać?- spytała z nadzieją.
- Oczywiście. Chodźmy już spać. Dobranoc Mamo, dobranoc Tato.- powiedzialam i pociągnęłam Selene za sobą na górę. Ona poszła do.swojego pokoju, a ja do.swojego. Było oczywistym, że u mojego boku od razu pojawił się Edward. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Następnego dnia rozmawiałam z Selena. Niczego dziwnego nie zauważyła na szczęście. Szybko minął ten weekend. W niedzielę odwieźliśmy Selene na lotnisko i wróciliśmy do domu. Cieszyłam się, że ją widziałam. Wiedziałam też, że już jej nie zobaczę nigdy więcej ze względu na jej bezpieczeństwo.

------------------------------------
Tak jak obiecalam jest rozdział 10 :) chciałam też powiedzieć że założyłam bloga z inna historia :) też o zmierzchu :) ---> http://zmierzch-nieco-inaczej.blogspot.com/
Zapraszam :)

ROZDZIAŁ 9 Zawirowania...

Po powrocie z pikniku noc spędziłam z Edwardem. Mój ukochany oczywiście musiał się kontrolować, żeby mnie przypadkiem nie zabić. Tego dnia mieliśmy po raz pierwszy iść do szkoły. Obudziłam się niedługo przed 6 rano w objęciach Edwarda. Ostrożnie chciałam wstać nie budząc go, ale gdy tylko się poruszyłam miedzianowłosy natychmiast przyciągnął mnie do siebie i wymruczał:
- Dokąd to księżniczko?
- Do łazienki kochanie.- odparłam próbując wyjść z łóżka.
- Nie ma mowy. Wracaj tu...- po chwili szamotania się Edward rzucił się na mnie i zaczął namiętnie całować. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Szybko się uspokoiliśmy i powiedzieliśmy:
- Proszę!- do pokoju wpadł Emmett i powiedział:
- Esme prosi żebyście zeszli, bo musimy porozmawiać o szkole. Swoją droga, ciekaw jestem czy Carlisle wie, że spaliście razem...- zamyślił się Misiek po czym zaśmiał się.
- Emmett! Wyjdź!- rzuciłam w niego poduszką, ale zdążył zamknąć drzwi. Wstałam i ruszyłam pod prysznic. Potem zeszłam na dół do salonu i usiadłam Edwardowi na kolanach.
- Carlisle, o co chodzi?- spytałam przybranego ojca.
- Bello, będziesz udawać daleką kuzynkę Rosie i Jaspera. Twoi rodzice zginęli w wypadku i nasza rodzina przyjęła Cię do siebie. Rozumiesz?- tłumaczył ojciec.
- Tak.- potwierdziłam.
- Świetnie. Możecie już jechać do szkoły.- odparł wstając. Pojechaliśmy do szkoły. Oczywiście byłam w centrum zainteresowania... Edward objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku szkoły. Podczas lunchu jak zwykle moje rodzeństwo nic nie jadło, ale ja byłam zbyt głodna. Zaczęłam jeść, co spotkało się z ogromnym zdziwieniem społeczności szkolnej. Wszyscy obserwowali nasz stolik. Po lekcjach spokojnie wróciliśmy do domu. Zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Cześć Bella!- zawołała wesoło Sel.
- Cześć Sel! Co tam?- spytałam radośnie.
- Tak sobie pomyślałam, może mogłabym do Ciebie przyjechać na weekend?
- Wiesz Sel... Muszę porozmawiać o tym z Carlisle'em. Oddzwonię dobrze?
- Jasne! Do usłyszenia!- rozłączyła się. Rodzina patrzyła na mnie pytająco.
- Tato?- spytałam przybranego ojca.
- Tak?- odparł z troską.
- Selena Wild, moja przyjaciółka z Phoenix chciałaby przyjechać  na weekend. Co Ty na to?- wydusiłam.
- Nie powinniśmy wprowadzać śmiertelników w nasze kręgi... Ty jesteś wyjątkiem, bo staniesz się jedną z nas. Może niech przyjedzie, ale potem powiesz jej, że wyjeżdżamy gdzieś daleko. I zmienisz numer telefonu. Nie możemy narażać się Volturim. Rozumiesz Bello?- spytał z powagą mój ojciec.
- Tak. Zaraz do niej zadzwonię. Mogę iść na górę?- spytałam cicho.
-Tak. Możesz iść.- pobiegłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do Seleny.
- Cześć Sel, to ja.- uśmiechnęłam się.
- No cześć. I jak? Mogę przyjechać?- spytała niecierpliwie.
- Tak. Ale w tym tygodniu. Za tydzień wyjeżdżamy gdzieś na drugi koniec świata... Carlisle dostał nową ofertę pracy. Sama wiesz jak to jest... W końcu ja też się z rodzicami dużo przeprowadzałam. To co? W piątek na lotnisku w Seattle? Przyjadę po Ciebie z Edwardem dobrze?- gadałam jak najęta.
- Tak. Okej. To do piątku!- wykrzyknęła Selena i rozłączyła się.

------------------------------------
Jest kolejny rozdział :) dziękuję za ponad 200 wyświetleń!! :) jesteście wspaniali! Bardzo się ciesze ze ktoś to jednak czyta i nie pisze na marne :) mam dzisiaj wene, więc za chwilę powinien być następny rozdział :) Dziękuję Wice Malik, za to, że mnie wspiera i nie pozwala mi się poddać! :) dzięki Wielkie! Jesteś naprawdę Wielka Wika! :)

środa, 14 października 2015

ROZDZIAŁ 8 Wizyta i piknik

Następnego dnia w domu trwały przygotowania do przyjazdu Emmy. Po obiedzie usłyszałam trzaśnięcie drzwiami na zewnątrz. Szybko usadowiłam się na kanapie obok Edwarda i Alice, Carlisle poszedł otworzyć.
- Witaj Carlisle. Czy coś się zmieniło wobec waszej decyzji?- spytała kobieta na wejściu.
- Nie. Nadal pragniemy mieć Bellę, to znaczy Isabellę w rodzinie.- odparł ojciec z dumą. Nie wiedziałam z czego był taki dumny.
- Szkoda... Czeka na nią także inna rodzina, ale może najpierw poznam jej zdanie i warunki w jakich żyje.- powiedziała radośnie.
- Zapraszam wobec tego do salonu.- odparł Carlisle prowadząc kobietę ku nam. Gdy weszła skierowała się prosto do mnie i powiedziała:
- Nazywam się Emma Grand, jestem z Pogotowia Opiekuńczego. Pamiętasz mnie Isabello?
- Tak. Pamiętam.- odpowiedziałam pewnym głosem.
- Świetnie. Pokażesz mi zatem jak mieszkasz?- kiwnęłam głową i wstałam. Oprowadziłam ją po domu tłumacząc co gdzie jest. Doszłyśmy do mojego pokoju i tam zaczęła mnie wypytywać:
- Więc, Isabello, jak Ci się mieszka z Cullenami?
- Są naprawdę mili. Ich dzieci też. Bardzo ich polubiłam. Wszyscy są tacy radośni i bardzo mi pomagają.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Powiedz mi Isabello, czy dzieje Ci się tutaj krzywda? Ktoś Cię wyzywa? Molestuje?
- Nie. Nikt nie robi mi nic złego. Cullenowie są naprawdę świetną rodziną. Bardzo się do nich przywiązałam.
- Rozumiem. A warunki mieszkaniowe? Odpowiadają Ci?
- Tak. Bardzo mi odpowiadają. Dużo tu przestrzeni.
- Dobrze. Czy chcesz zostać z Cullenami, czy wolisz przenieść się do innej rodziny, która na Ciebie czeka?
- Bardzo chciałabym zostać z Cullenami. Pani Emmo, czy może mi pani powiedzieć co to za rodzina?
- Rachel i Billy Wild.- powiedziała.
- Naprawdę?- zapytałam zszokowana.
- Tak. Naprawdę. Złożyli pozew całkiem niedawno. W piśmie napisali tylko, że ze względu na długoletnią znajomość z Tobą i Twoimi rodzicami lepiej będzie jak wrócisz do starego środowiska.
- Ale ja nie chce nigdzie wyjeżdżać. Chce zostać z Cullenami.
- Dobrze. To wszystko. Do widzenia Isabello.
- Do widzenia.- kiedy wyszła do pokoju wślizgnął się Edward i zapytał:
- Kochanie, wszystko dobrze?
- Tak.- uśmiechnęłam się.- Chodźmy na dół.- chwyciłam go za rękę i ruszyłam schodami.
- Dziękuję Carlisle, że zajęliście się tą małą. Stan jej i warunków w jakich mieszka jest lepszy niż się spodziewałam. Zostaje ona z wami, Za rok osiągnie namiastkę pełnoletności. Myślę, że będziecie mogli dać jej wolną rękę w kwestii mieszkania, jeśli oczywiście będzie chciała. Z mojej strony to wszystko. Do widzenia.
- Do widzenia.- odpowiedział ojciec i zamknął za nią drzwi.
- Bella zostaje z nami!- wykrzyknął Emmett i porwał mnie w objęcia.
- Emmett puszczaj mnie! Bo zmienię zdanie i się wyprowadzę!- zagroziłam.
- Kochanie, nie denerwuj się. Już dobrze. Najważniejsze, że zostajesz z nami.
- Tak, masz rację Edwardzie. Hej! Co powiecie na piknik?- spytałam.
- Jasne! Świetny pomysł Bello!- wykrzyknęła Alice. Po kilku minutach wyruszyliśmy na piknik.

------------------------------------
Rozdział 8 :) milego czytania! :)

piątek, 9 października 2015

ROZDZIAŁ 7 Dobre wieści

Po powrocie rodziny postanowiliśmy z Edwardem powiedzieć im co nas łączy. Było mi ciężko. Musiałam też zadzwonić do Seleny, bo miałam od niej masę maili, na które jednak nie odpisałam. Cullenowie wrócili późnym popołudniem i rozsiedli się w salonie. Stanęłam z Edwardem na środku salonu i powiedzialam:
- Musimy wam coś powiedzieć...
- Coś się stało Bello?- spytała troskliwie mama.
- Nie, nic tylko...
- Ja i Bella jesteśmy ze sobą. Kochamy się.- wszedł mi w słowo Edward.
- Wspaniale! Gratuluję! Wiedziałam, że tak będzie!- krzyczała radośnie Alice. Carlisle skinął nam głową, że przyjął to do wiadomości. Atmosfera zrobiła się dość gęsta więc postanowiłam zapytać:
- Carlisle, kiedy wracamy do szkoły?
- Za parę tygodni Isabello. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Jutro będziemy mieli gościa. Człowieka.
- Kogo?- spytałam ciekawa.
- Emma Grand z Pogotowia Opiekuńczego przyjedzie zapytać jak się u nas czujesz i obejrzy warunki mieszkaniowe.
- To konieczne?
- Niestety tak. Chciałbym żebyście wtedy wszyscy byli w domu. Jasne?
- Oczywiście tato.- powiedzieliśmy chórem.
- Edwardzie, Bello, chciałbym z wami porozmawiać. Przejdźmy do mojego gabinetu.- poszliśmy za ojcem i usiedliśmy w jego gabinecie.
- Edwardzie, chciałbym wiedzieć, od jak dawna Ty i Bella jesteście parą?
- Właściwie to od niedawna.- odpowiedziałam.
- Od tygodnia.- potwierdził Edward.
- Dobrze. Mam nadzieję, że podczas naszej nieobecności nie zrobiliście nic głupiego?
- Nie.- odpowiedzieliśmy razem.
- To dobrze. Idźcie się przygotować. Edwardzie, musisz iść na polowanie.
- Dobrze ojcze.- odpowiedział miedzianowłosy po czym wyszliśmy z gabinetu. Edward poszedł na polowanie, a ja udałam się do swojego pokoju i wybrałam numer Seleny.
- Halo?
- Cześć Sel! To ja, Isa.- powiedziałam wesoło.
- Cześć. Zapomniałaś już o swojej najlepszej przyjaciółce?
- Nie. Miałam ostatnio dużo na głowie. Ogólnie dużo się działo i niestety nie mogłam zadzwonić. Przepraszam.- tłumaczyłam się jej.
- No dobra. Opowiadaj. Co się takiego działo?
- Sel, zakochałam się.- powiedziałam z powagą i czekałam na jej reakcję.
-Jak to? W kim...? Chyba nie mowisz poważnie...
- Jak najbardziej poważnie. Zakochałam się.
- Czekaj, czekaj... W tym całym Edwardzie?
- Mhm...- cicho potwierdziłam.
- Jezu... Dziewczyno...! Przecież to Twój brat!
- Przyrodni. Nie łączą nas więzy krwi, więc nie robimy nic złego.
- Zwariowałaś... A co jeśli on Cię skrzywdzi? Jak chcesz potem żyć z nim pod jednym dachem?
- Nie skrzywdzi mnie. On jest inny.
- Inny? A co wilkołakiem jest? Daj spokój Issa, wszyscy faceci są tacy sami, a wilkołaki i stwory z legend nie istnieją.- tłumaczyła mi.
- Oh Sel... Gdybyś tylko wiedziała jaki on jest cudowny i przystojny i kochany...
- Iss? Muszę kończyć. Przepraszam. Dave coś chce. Zadzwoń jeszcze kiedyś. Papa.
- Jasne, pa...- rozłączyłam się i położyłam na łóżku. Po paru minutach już spałam. Obudził mnie po paru godzinach Edward kładąc się koło mnie.
- Wróciłeś?- spytałam sennie.
- Tak skarbie. Już jestem. Śpij sobie.- pocałował mnie w czoło i dalej zasnęłam.

------------------------------------
Jest rozdział :) zdecydowalam ze będę prowadzic dwa blogi z dwiema historiami :) w następnym rozdziale będzie wizyta pani z Pogotowia Opiekuńczego :) milego czytania i do NN! :)