Po powrocie z pikniku noc spędziłam z Edwardem. Mój ukochany oczywiście musiał się kontrolować, żeby mnie przypadkiem nie zabić. Tego dnia mieliśmy po raz pierwszy iść do szkoły. Obudziłam się niedługo przed 6 rano w objęciach Edwarda. Ostrożnie chciałam wstać nie budząc go, ale gdy tylko się poruszyłam miedzianowłosy natychmiast przyciągnął mnie do siebie i wymruczał:
- Dokąd to księżniczko?
- Do łazienki kochanie.- odparłam próbując wyjść z łóżka.
- Nie ma mowy. Wracaj tu...- po chwili szamotania się Edward rzucił się na mnie i zaczął namiętnie całować. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Szybko się uspokoiliśmy i powiedzieliśmy:
- Proszę!- do pokoju wpadł Emmett i powiedział:
- Esme prosi żebyście zeszli, bo musimy porozmawiać o szkole. Swoją droga, ciekaw jestem czy Carlisle wie, że spaliście razem...- zamyślił się Misiek po czym zaśmiał się.
- Emmett! Wyjdź!- rzuciłam w niego poduszką, ale zdążył zamknąć drzwi. Wstałam i ruszyłam pod prysznic. Potem zeszłam na dół do salonu i usiadłam Edwardowi na kolanach.
- Carlisle, o co chodzi?- spytałam przybranego ojca.
- Bello, będziesz udawać daleką kuzynkę Rosie i Jaspera. Twoi rodzice zginęli w wypadku i nasza rodzina przyjęła Cię do siebie. Rozumiesz?- tłumaczył ojciec.
- Tak.- potwierdziłam.
- Świetnie. Możecie już jechać do szkoły.- odparł wstając. Pojechaliśmy do szkoły. Oczywiście byłam w centrum zainteresowania... Edward objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku szkoły. Podczas lunchu jak zwykle moje rodzeństwo nic nie jadło, ale ja byłam zbyt głodna. Zaczęłam jeść, co spotkało się z ogromnym zdziwieniem społeczności szkolnej. Wszyscy obserwowali nasz stolik. Po lekcjach spokojnie wróciliśmy do domu. Zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Cześć Bella!- zawołała wesoło Sel.
- Cześć Sel! Co tam?- spytałam radośnie.
- Tak sobie pomyślałam, może mogłabym do Ciebie przyjechać na weekend?
- Wiesz Sel... Muszę porozmawiać o tym z Carlisle'em. Oddzwonię dobrze?
- Jasne! Do usłyszenia!- rozłączyła się. Rodzina patrzyła na mnie pytająco.
- Tato?- spytałam przybranego ojca.
- Tak?- odparł z troską.
- Selena Wild, moja przyjaciółka z Phoenix chciałaby przyjechać na weekend. Co Ty na to?- wydusiłam.
- Nie powinniśmy wprowadzać śmiertelników w nasze kręgi... Ty jesteś wyjątkiem, bo staniesz się jedną z nas. Może niech przyjedzie, ale potem powiesz jej, że wyjeżdżamy gdzieś daleko. I zmienisz numer telefonu. Nie możemy narażać się Volturim. Rozumiesz Bello?- spytał z powagą mój ojciec.
- Tak. Zaraz do niej zadzwonię. Mogę iść na górę?- spytałam cicho.
-Tak. Możesz iść.- pobiegłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do Seleny.
- Cześć Sel, to ja.- uśmiechnęłam się.
- No cześć. I jak? Mogę przyjechać?- spytała niecierpliwie.
- Tak. Ale w tym tygodniu. Za tydzień wyjeżdżamy gdzieś na drugi koniec świata... Carlisle dostał nową ofertę pracy. Sama wiesz jak to jest... W końcu ja też się z rodzicami dużo przeprowadzałam. To co? W piątek na lotnisku w Seattle? Przyjadę po Ciebie z Edwardem dobrze?- gadałam jak najęta.
- Tak. Okej. To do piątku!- wykrzyknęła Selena i rozłączyła się.
------------------------------------
Jest kolejny rozdział :) dziękuję za ponad 200 wyświetleń!! :) jesteście wspaniali! Bardzo się ciesze ze ktoś to jednak czyta i nie pisze na marne :) mam dzisiaj wene, więc za chwilę powinien być następny rozdział :) Dziękuję Wice Malik, za to, że mnie wspiera i nie pozwala mi się poddać! :) dzięki Wielkie! Jesteś naprawdę Wielka Wika! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz